Istnieją dwa rodzaje kontynuacji filmów Marvela. Grupę A tworzy Kapitan Ameryka i Thor. Sequele tych produkcji były znacznie lepsze od części pierwszych. Do grupy B należy natomiast Iron Man. W jego przypadku druga i trzecia część, choć nie najgorsze, nie były w stanie dorównać pierwszemu filmowi.
Niestety Avengersi stali się ofiarami własnego sukcesu i dołączyli do tego drugiego, niechlubnego grona. Bo choć Czas Ultrona sam w sobie nie był złym filmem, to na tle części pierwszej wypadł po prostu blado. I dzisiejszy wpis będzie o tym, co w nowych Avengersach nie wyszło. Bez większych spoilerów.
Czy coś mi umknęło?
Czas Ultrona, bez zbędnych wstępów oraz wyjaśnień wrzuca widza w sam środek akcji. Problem w tym, że wprowadza kilka wątków, które nie zostały w żaden sposób wyjaśnione. To spowodowało, że czułam się tak, jakby Marvel przed Czasem Ultrona zrobił jeszcze jeden film, ale nikomu go nie pokazał.
Zacznijmy od Tony’ego Starka. W poprzednim filmie facet zniszczył wszystkie Iron Many i usunął z piersi reaktor łukowy – wszystko wyglądało tak, jakby nie chciał więcej bawić się w superbohatera. Dlaczego więc w Czasie Ultrona na nowo przywdział swoją zbroję i towarzyszyła mu armia autonomicznych Iron Manów, kierowanych przez Jarvisa? A przy okazji, co słychać u ukochanej Tony’ego, Pepper? Przypominam, że w Iron Manie 3 kobiecie zaaplikowano serum, które z jednej strony zwiększało jej zdolności regeneracyjne, ale z drugiej – czyniło z niej chodzącą bombę. Pod koniec tamtego filmu Stark stwierdził, że spróbuje rozwiązać ten problem i wyleczyć Pepper. Ale właśnie – czy mu się to udało?
Druga sprawa – reakcja Avengersów na pojawienie się rodzeństwa Maximoff. Ludzie obdarzeni supermocami pojawili się co prawda w Agentach SHIELD, ale w filmach Marvela pokazano ich po raz pierwszy. Czy Avengersi nie powinni więc być zaskoczeni istnieniem Quicksilvera i Scarlet Witch? A przy okazji, skąd rodzeństwo Maximoff wzięło swoje moce? Urodzili się z nimi, czy zyskali je dzięki eksperymentom Hydry. I czy to tacy sami Inhumans jak Sky z Agentów SHIELD?
I po trzecie – czemu rodzeństwo Maximoff postanowiło oddać Laskę Lokiego Avengersom? Może coś mi umknęło, ale chyba w filmie w żaden sposób nie wyjaśniono ich decyzji.
To wszystko to niby drobnostki, ale sprawiały one, że podczas oglądania Czasu Ultrona czułam się mocno zagubiona. I jednocześnie poirytowana, że twórcy filmu prezentują mi pewne rzeczy na zasadzie „bo tak i już”, zupełnie nie starając się ich wyjaśnić.
Dorośnij, Tony!
Stark jest moim ulubionym Avengersem. I mocno wkurzyło mnie, gdy okazał się on być najbardziej niewiarygodną postacią w całym filmie. Po stworzeniu Ultrona zupełnie nie okazał skruchy. Niczym rozwydrzony pięciolatek w zaparte powtarzał, że postąpił dobrze i nie zrobił żadnego błędu. A potem, zupełnie nie wyciągając wniosków ze swoich wcześniejszych czynów, powołał do życia Visiona. To po prostu nie był ten Stark z pierwszego Iron Mana, którego pokochałam. Człowiek który potrafi dostrzec, że zrobił źle, który arogancją i pewnością siebie starał się ukryć gryzące go wyrzuty sumienia. I który – przede wszystkim – starał się zrobić wszystko, co tylko możliwe, by naprawić swoje błędy.
Rozczarowała mnie także sprzeczka pomiędzy Starkiem i resztą Avengersów, po stworzeniu Ultrona. Argumenty, jakie w niej padały… ech, w tej scenie po prostu wszyscy zachowywali się jak dzieciaki kłócące się o łopatkę w piaskownicy. I tak na marginesie – czemu wszyscy wściekali się na Starka, a nie na Bannera, który Tony’emu pomagał? Rozumiem, że nikt nie chciał denerwować Brucea, by ten nie zmienił się w Hulka, ale kurcze – facet był współwinnym całego zamieszania. A argument „to był pomysł Starka” zupełnie mnie nie przekonał i był kolejną rzeczą, którą mogłyby powiedzieć przedszkolaki.
W pewnym sensie dobrym rozwiązaniem było to, że pozostali Avengersi długo się na Starka nie gniewali i postanowili pomóc mu pokonać Ultrona. Ale byłoby dużo lepiej, gdyby Tony przyznał się do błędu i poprosił ich o pomoc.
Zbyt ludzki Ultron
Roboty potrafią wyglądać przerażająco. Zerknijcie na produkowane przez Japończyków humanoidy albo chodzące jak ludzie, roboty z Boston Dynamics. Taki niepokojący wygląd miało pierwsze wcielenie Ultrona (ozdabiające ten wpis) – uszkodzony, niezgrabnie poruszający się, ze zniszczoną, zdającą upiornie uśmiechać twarzą. Niestety kolejne wcielenia Ultrona już takie nie były. Nie miał on w sobie niczego, co wywoływałoby ciarki. A przecież wystarczyłoby dać mu zupełnie nieruchomą, typową dla robota twarz (czy tylko ja przez cały film zastanawiałam się, po co Ultronowi ruchome usta?).
Za bardzo ludzki był także charakter Ultrona. Robot powinien być pozbawiony uczuć i do granic możliwości logiczny. Tymczasem Ultron żartował, cytował Biblię i co gorsza – wybuchał gniewem, co zupełnie sztucznej inteligencji nie przystoi.
Dobrze wypadła scena, w której Ultron urwał człowiekowi rękę, a potem stwierdził, że na pewno się zagoi. Gdyby takich, pokazujących jak bardzo Ultron nie rozumie ludzi, momentów było więcej – postać ta byłaby znacznie ciekawsza i wiarygodna.
Poza tym ani przez moment nie odniosłam wrażenia, że Ultron jest dla Avengersów realnym zagrożeniem. Bohaterom filmu w kość najbardziej dała Scarlet Witch i gdyby to ona postanowiła zniszczyć świat, wtedy prawdopodobnie nikt nie byłby w stanie jej powstrzymać.
Bez efektu WOW!
Podczas oglądania pierwszych Avengersów co chwilę pojawiała się scena, która wywoływała u mnie opad szczęki. Gdy wystartował pierwszy helicarrier. Gdy Iron Man bił się z Thorem. Gdy helicarrier został zaatakowany. Gdy kosmici zaatakowali Nowy Jork. Gdy pojawiły się te wielkie, latające stworki. W Czasie Ultrona nie pokazano mi niczego nowego, co wgniotłoby mnie w fotel. Quicksilver ciekawiej prezentował się w X-Menach. Zastępy Ultrona atakujące Avengersów wywoływały jedynie wzruszenie ramion. Patrzenie na obronę fikcyjnego, post-sowieckiego miasta także. Nawet moment, w którym miasto zostało uniesione w powietrze, nie prezentował się zbyt imponująco.
Czas Ultrona miał o pół miliona dolarów większy budżet od pierwszej części. Ale w ogóle nie było tego widać. I nie wierzę, że produkcja sequela kosztowała więcej, bo Robert Downey Jr. miał wyższą gażę.
Nowi Avengersi
Pod koniec Czasu Ultrona twórcy filmu delikatnie zasugerowali, że Avengersi, których znamy, kochamy i którym kibicujemy, mogą za jakiś czas odejść na emeryturę. I zaprezentowano nam ekipę, która ich wkrótce zastąpi. O ile samo rozwiązanie całkiem mi się podobało, to niezbyt przekonuje mnie skład nowej ekipy. Czemu? Bo jedynym nowym Avengersem, którego lubię, jest Falcon, którego znam z Zimowego Żołnierza. Natomiast pozostali bohaterowie, którzy pojawili się dopiero teraz, w Czasie Ultrona – są mi zupełnie obojętni. Czyli innymi słowy: Czas Ultrona zawiódł i w tym przypadku, nie dając nowym postaciom dobrego startu.
Ultron dodatni
Wymieniłam błędy filmu, ale to wcale nie oznacza, że jest to bardzo zła produkcja. Czas Ultrona nie nudzi, posiada wiele fajnych scen i masę naprawdę udanych żartów. Walka Iron Mana z Hulkiem wypadła świetnie. Zawody z podnoszenia młota Thora prezentowały się genialnie. Wątek Hawkeya był bardzo sympatyczny. I choć wiem, że opinie na temat Czarnej Wdowy i Hulka są podzielone, mnie taki, a nie inny rozwój wydarzeń zupełnie nie przeszkadzał (choć zgadzam się, że bez tego rozwiązania byłoby lepiej).
To wszystko oraz masa innych rzeczy powodują, że Czas Ultrona nie jest złym filmem. Tylko pierwszej części Avengersów nie dorasta do pięt. Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, a Marvel po wyśmienitym pierwszym daniu zaserwował przypalonego schabowego.
Czas Ultrona możecie kupić między innymi w tych sklepach:
źródło zdjęcia ilustrującego wpis: Avengers: Age of Ultron Trailer