
Bardziej Poważnie:
Kilka prostych prawd
Niefilmowo-serialowe przemyślenia po finałowym odcinku Broadchurch
przewidywany czas czytania: 4 minuty
Tydzień temu wyemitowano ostatni odcinek brytyjskiego serialu Broadchurch. A dzisiaj znów, tak samo, jak ósmego marca, chciałam podzielić się z wami moimi przemyśleniami na temat tej produkcji. I podobnie, jak przy okazji Dnia Kobiet, piszę tutaj, a nie na Dyrdymałach Filmowo-Serialowych, ponieważ tematem nie będzie serial sam w sobie, tylko ważne kwestie, jakie zostały w nim poruszone. Rzeczy na pozór oczywiste, a o których w dzisiejszych, dziwnych czasach, wielu ludzi z jakiegoś powodu zapomina.
Aha, nawet jeśli nie widzieliście serialu, możecie spokojnie czytać, bo Dyrdymał raczej nie zawiera spoilerów.
Różne oblicza przemocy
Choć punktem wyjścia trzeciego sezonu Broadchurch był gwałt, serial nie ograniczał się tylko i wyłącznie do tego tematu. Pokazał, że przemoc nie musi wiązać się ani z użyciem brutalnej siły, ani ze złamaniem prawa. Często są to drobne, pozornie niewinne gesty albo niegrzeczne zachowania, które jednak potrafią zranić mocniej, niż prawy sierpowy wymierzony prosto w twarz. Co więcej problem tej niebrutalnej przemocy dotyczy nie tylko kobiet, ale także mężczyzn.
Bo czy nie jest tak, że oburzymy się, kiedy usłyszymy o tym, że mąż bije swoją żonę, ale wzruszymy ramionami, kiedy dowiemy się, że on jest wobec niej oschły, że ignoruje ją, jakby nie istniała. Albo czy przejmiemy się losem dziewczyny, którą chłopak manipuluje i wykorzystuje niczym rzecz? Czy zwrócimy uwagę ojcu, który wychowuje syna w ostry sposób, nie okazując mu miłości? Czy przejmiemy się losem nastolatki, której nagie zdjęcia wyciekły do internetu?
Broadchurch nie kończy jednak rozważań w tym miejscu, idzie o krok dalej. Pokazuje, że te drobne przejawy nienawiści mogą zadziałać jak efekt domina i doprowadzić do innych, brutalniejszych aktów przemocy.
Ofiara nie jest winna
Kolejną, dającą do myślenia rzeczą, jaką pokazano w Broadchurch było to, jak niebezpiecznym mechanizmem jest przerzucanie winy na ofiarę. Grasujący w mieście gwałciciel prawdopodobnie zostałby ujęty wcześniej, gdyby jego ofiary nie bały się zgłosić na policję. A dlaczego się bały? Bo wiedziały, „jak to wygląda” – w trakcie ataku były pijane i kuso ubrane, więc myślały, iż wszyscy uznają, że same prosiły się o krzywdę.
Serial zwraca też uwagę na to, że nie powinniśmy obwiniać ofiary nie tylko wtedy, gdy w grę wchodzi przemoc seksualna. Co pomyśleliście o nastolatce, której nagie fotki wyciekły do sieci? Czy przeszło wam przez myśl, że sama jest sobie winna, bo mogła takich zdjęć nie robić? A czy wiecie, że takie myślenie, to też jest obwinianie ofiary?
Mężczyźni też mają przechlapane
W jednym z odcinków Broadchurch po przeprowadzeniu rozmowy ze wspomnianą, ignorowaną przez męża kobietą, policjant prowadzący śledztwo, stwierdził iż wstydzi się tego, że jest mężczyzną. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy wyemitowany został ten epizod, przez media społecznościowe przetoczyła się akcja #sorryforKorwin, w ramach której panowie z Polski przepraszali za seksistowskie słowa Korwina-Mikke i pokazywali światu, że większość mężczyzn z naszego kraju szanuje kobiety i ich prawa.
Nieraz my, kobiety, marudzimy „gdzie się podziali prawdziwi faceci – szarmanccy, proszący dziewczynę do tańca i oferujący, że ciemną nocą odprowadzą ją do domu”. Ale jednocześnie nawet najmniejszy, zupełnie niewinny gest wydaje się nam podejrzany, podszyty podtekstem. Bo co, jeśli ten szarmancki facet, jest w rzeczywistości gwałcicielem i właśnie upatrzył sobie nas na swoją ofiarę? To nie jest nasza – kobiet – wina, że się boimy. Ale jednocześnie to świetnie pokazuje, jak bardzo występki kilku zwyrodnialców rzutują na wszystkich facetów.
Tak powinna wyglądać „telewizja misyjna”
Brytyjskie BBC pod względem finansowania przypomina nasze TVP – dostaje pieniądze z abonamentu i ma realizować misję publiczną. Natomiast inna brytyjska stacja telewizyjna ITV – jest bardziej jak Polsat lub TVN – utrzymuje się z pieniędzy z reklam i nie musi spełniać żadnych misji.
Broadchurch zostało wyprodukowane i wyemitowane w ITV. I choć stacja nie miała takiego obowiązku – po każdym odcinku trzeciej serii pojawiała się informacja mówiąca: jeśli przytrafiło ci się coś podobnego, jak w serialu, który właśnie pokazaliśmy, tutaj masz link do strony internetowej, z której możesz się dowiedzieć, gdzie uzyskać pomoc lub w jaki sposób zgłosić całą sprawę na policję (to znaczy spiker nie mówił dokładnie tego, co napisałam, ale mniej więcej o to mu chodziło).
źródło: Emmerdale Wiki
Moim zdaniem takie działanie nie tylko zasługuje na pochwałę, ale też — inne stacje telewizyjne (w tym te w Polsce) powinny brać z ITV przykład. Poprawcie mnie, jeśli się mylę (mogę być w błędzie, bo nie oglądam telewizji), ale w „misyjnym” TVP chyba nigdy nie pojawiła się podobna informacja (niekoniecznie dotycząca przemocy seksualnej).
Serial, który pozostaje z widzem na dłużej
Są produkcje, o których zapominamy zaraz po ich obejrzeniu. I są seriale takie, jak Broadchurch, które pobudzają do refleksji i o których nie można przestać myśleć na długo po seansie.
Broadchurch składa się z trzech sezonów, po osiem odcinków w każdej serii. Nie namawiam was do obejrzenia serialu w całości (choć jest to bardzo dobra produkcja i warto to zrobić), niemniej myślę, że trzecia seria jest czymś, co obowiązkowo powinien zobaczyć każdy człowiek – bez względu na to, czy walczy o prawa kobiet, czy też przeciwko nim.
PS. Choć w historii Broadchurch wiele znaczących ról odegrały kobiety (które przy okazji mówiły dużo mądrych rzeczy), dzisiejszy wpis ilustrują głównie kadry z Hardym, ponieważ wiem, że dla niektórych osób facet mówiący o prawach kobiet brzmi poważniej, niż kobieta mówiąca o tym samym. 😛
zdjęcia ilustrujące wpis są kadrami z trzeciego sezonu Broadchurch