
Blogowanie i Internety:
Share Week 2016
O kilku ważnych blogach w moim życiu
przewidywany czas czytania: 3 minuty
Czytam dużo blogów. Może nawet trochę za dużo? Nie mam jednak wyrzutów sumienia, bo wszystkie wydają się mi wartościowe. Jakby tego było mało, co jakiś czas trafiam na nowe blogi, które dodaję do mojej – i tak już bardzo długiej – listy subskrypcji na Feedly.
Jednym z takich niedawno odkrytych przeze mnie blogerów był Andrzej Tucholski. I chyba wstyd się przyznawać, że jego twórczość poznałam dopiero teraz, bo z tego, co udało mi się dowiedzieć, jest on jednym z czołowych polskich blogerów.
A wspominam o tym, bo Tucholski co roku organizuje Share Week, czyli akcję polegającą na tym, że blogerzy polecają innych blogerów. I jak widzicie – w tym roku postanowiłam wziąć w niej udział.
Trudny wybór
Zasady Share Week są proste: należy polecić trzy blogi, które są dla osoby polecającej ważne i wartościowe. No i mam problem. Bo nie czytam blogów, które wydają mi się głupie i niewartościowe. Szkoda mi na to czasu. Trudno więc z tego ogromnego zbioru rzeczy, które czytam wybrać tylko trzy. I choć przez ostatnie kilka dni, mocno głowiłam się nad tym, jak rozwiązać ten problem – nie udało mi się.
Z tego powodu tutaj, we wpisie polecę cztery blogi. A później o tym, który z nich nie znajdzie się w formularzu zgłoszeniowym, który trzeba przesłać do Tucholskiego, zadecyduje – niestety – rzut monetą. Ja nie potrafię.
Srogi Bochen
Zacznijmy od tego, że blog Gawitha był jednym z pierwszych, jakie w ogóle czytałam. Inteligentny, sarkastyczny, często zwracający uwagę na rzeczy, które umykają innym. I jednocześnie, kiedy trzeba – bardzo ludzki i wrażliwy. Nie znam nikogo innego, kto skomentowałby sprawę uchodźców jednocześnie recenzując Marsjanina. A wszystko krótko, celnie, w sposób dający do myślenia. I jednocześnie tak, że cały czas wydaje mi się, że Gawith zawarł w tym tekście coś więcej, jakieś trzecie dno, którego ja – osoba oczytana dużo mniej od Gawitha – nie potrafię dostrzec.
Nie wiem, czy blog Gawitha jest jednym z najważniejszych, które czytam. Nie wiem też, czy jest najbardziej wartościowy (z resztą sam Gawith raczej nie zabiega o rozgłos). Ale na pewno jest to jeden z tych blogów, które są zupełnie inne od większości rzeczy, które możecie znaleźć w internecie.
Spontaniczny blog niecykliczny
Sis jest trochę, jak Gawith. Jej teksty też są niepowtarzalne, podczas ich lektury nigdy nie zdarzyło mi się pomyśleć, że gdzieś coś podobnego czytałam. I też zostaje po nich efekt WOW – siedzę, zastanawiam się nad tym, co przeczytałam. I czytam ponownie, bo między wierszami na pewno jest coś, co umknęło mi za pierwszym razem. Zasadnicza różnica pomiędzy blogiem Sis i Gawitha polega na tym, że Sis jest nieco bardziej złośliwa. Przy czym jest to pozytywna, sympatyczna zadziorność. Taka, która sprawia, że wpis o chichraniu się w kinie na Spotlight nie będzie brzmiał, jak nasze tradycyjne, polskie marudzenie, tylko trochę jak tekst Terry’ego Pratchetta – czytając zaśmiejemy się, ale jednocześnie wpadniemy w zadumę nad kondycją ludzkości.
Co więcej, Sis nie tylko bloguje, ale także fotografuje. Jej zdjęcia są bardzo zbliżone do tekstów, które pisze – pokazują rzeczy, obok których większość z nas przeszłaby obojętnie, zupełnie ich nie zauważywszy.
Gosiarella
Nie lubię zombie, nie obchodzą mnie księżniczki Disneya, nie przepadam za horrorami, a kolor różowy – fuj! Jednak jakimś dziwnym trafem wszystkie te elementy zupełnie nie przeszkadzają mi u Gosiarelli. A może to właśnie szalone połączenie tych rzeczy doprowadziło do tego, że tematyka bloga przyciąga mnie, zamiast odstraszać? Ciężko stwierdzić.
Dodatkowa niezwykłość bloga Gosiarelli polega na tym, że jest to chyba jedyne miejsce w internecie, w którym pisanie (i czytanie) komentarzy jest dla mnie prawdziwą frajdą. Bo zarówno Gosiarella, jak i jej czytelnicy są nieco szaleni. A rozmowa o plagiacie może przerodzić się w coś, co osoba postronna mogłaby uznać za planowanie morderstwa. Ale czytelnicy bloga, tacy jak ja – nie mają z tym najmniejszego problemu!
Mój Miły Czas
Bycie starszą siostrą przez wiele lat sprawiało, że czułam się lepsza tylko z powodu tego, że byłam starszą siostrą. Przy czym nie była to jedynie moja wina! Bo jeśli wszyscy dorośli stawiają cię za wzór, to woda sodowa może uderzyć do głowy i sprawić, że zaledwie o trzy lata młodszą osobę będzie się traktowało jak kogoś dużo, dużo bardziej niedojrzałego i nieroztropnego.
Ale jak to mówią – tylko krowa nie zmienia poglądów. I w obecnej chwili jedną z osób, które podziwiam – jest moja Siostra. Jestem pod naprawdę dużym wrażeniem tego, co udało jej się w ostatnich latach osiągnąć – chyba w każdej dziedzinie, którą się zainteresowała.
Podziwiam także jej bloga. To, że niewielkim nakładem środków, stworzyła coś tak wspaniałego. Że to, co tworzy, tworzy z pasją. I co więcej – że tą pasją potrafi zarazić innych – w tym także mnie.
Tylko nie myślcie sobie, że wymienianie na tej liście Eli jest aktem nepotyzmu! Czytam jej bloga z przyjemnością, a nie dlatego, bo pisze go moja Siostra. I uwierzcie, gdyby Mój Miły Czas na to nie zasługiwał – na pewno bym go tutaj nie wymieniła.
autor zdjęcia ilustrującego wpis: David Goehring