Zaczął się sezon komunijny i jeśli macie w rodzinie komunistę ze smykałką do majsterkowania oraz komputerów – zaraz dowiecie się, jaki jest najlepszy prezent, jaki możecie mu sprawić. Z resztą zabawka przeznaczona jest dla dzieci w wieku od lat sześciu do stu sześciu, więc będzie nadawała się na prezent dla każdego majsterkowicza. W tym także dla was, jeśli kręcą was takie rzeczy.
Ten cudowny gadżet nazywa się Arduino. Nigdy wcześniej nie słyszeliście tej nazwy? Po przeczytaniu tego wpisu będziecie się zastanawiać jak to możliwe, że do tej pory Arduino nie było wam znane.
Włoska robota
Wszystko zaczęło się w 2005 roku, na włoskim uniwersytecie w Ivrei. Studenci razem z wykładowcami postanowili stworzyć mini-komputer, a dokładniej: mikro-kontroler do celów edukacyjnych. Miał on być na tyle tani, by każdego ucznia, studenta lub nauczyciela było na niego stać. A przy okazji nie chroniony żadnymi prawami autorskimi, tylko oparty na licencji open-source, by każdy mógł go w dowolny sposób modyfikować lub rozbudowywać. Właśnie tak powstało Arduino.
Dzięki swojej cenie i otwartej licencji, niewielka płytka z charakterystycznym logo szybko podbiła świat. W obecnej chwili ilość różnych wariantów Arduino przyprawia o zawrót głowy – istnieją wersje mniejsze i większe oraz takie wyposażone na przykład w żyroskop lub moduł WiFi.
A co takiego potrafi Arduino? Nie jest to komputer w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Nie posiada systemu operacyjnego, za jego pośrednictwem nie obejrzymy filmu i nie posłuchamy muzyki (choć pewnie gdybyśmy się uparli – dałoby się to zrobić). Arduino to mikro-kontroler, co w dużym skrócie oznacza, że można go zaprogramować do wykonywania operacji w stylu: „jeśli nacisnę zielony guzik, zapal czerwoną lampkę”. Może się wydawać, że to niewiele, ale pomyślcie o klockach Lego – te także wyglądają niepozornie, ale za ich pomocą można tworzyć cuda!
Szara eminencja zachwytu
Mogliście nigdy wcześniej nie słyszeć o Arduino, ale podejrzewam że nieraz widzieliście je w działaniu, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Przykładowo – na pewno nieobce są wam filmiki pokazujące zbudowane domowymi sposobami roboty. O, takie jak ten:
A może obiły się wam o uszy grające stacje dyskietek?
Jestem też pewna, że oglądaliście przynajmniej jeden film science-fiction, w którym ktoś strzelał do kosmitów laserowymi działkami:
Jak widzicie, Arduino można spotkać na każdym kroku. A na pozór mało imponujące możliwości mikro-kontrolera – jak to, by po naciśnięciu guzika zapaliła się kolorowa lampka – odpowiednio użyte, mogą doprowadzić do wybudowania niesamowitych rzeczy.
Bez lutowania
Kiedy myślę o majsterkowaniu w elektrycznych rzeczach, przed oczami staje mi obraz mojego taty, który albo łączy ze sobą kabelki i owija je samoprzylepną taśmą izolacyjną, albo coś lutuje. W obydwu przypadkach, w wykonaniu taty czynności te wydają się banalnie proste, niemalże naturalne. Jednakże kiedy sama kilka razy próbowałam je wykonać – wcale nie było to takie łatwe. Zwłaszcza lutowanie – nie dość, że może się nie udać, to jeszcze po drodze można się poparzyć, a nawet puścić cały dom z dymem. Nie dla mnie takie rzeczy!
W Arduino niczego lutować nie trzeba. Kabelki wpina się do specjalnych gniazdek (równie łatwo można je stamtąd wypiąć). A potem, tak samo prosto, podłącza je bezpośrednio do urządzeń lub do prototypowej płytki stykowej, do której można przyłączyć wiele różnych elementów. Dzięki temu nie tylko nie trzeba z narażeniem życia bawić się lutownicą, ale także – jak w klockach Lego – każdą stworzoną przez nas rzecz można rozmontować i zbudować coś innego.
Nie tak straszne, jak się wydaje
Jeśli po przeczytaniu zwrotów takich, jak „mikro-kontroler”, „programowanie”, „prototypowa płytka stykowa” wpadliście w panikę i stwierdzili, że Arduino nie jest dla was – weźcie głęboki wdech i jeszcze raz pomyślcie o klockach Lego. Tam też wybudowanie wielu rzeczy było na pozór skomplikowane, ale do każdego zestawu dołączony był schemat pokazujący, jak krok po kroku złożyć daną konstrukcję. Z Arduino jest bardzo podobnie – w internecie roi się od samouczków, tutoriali oraz gotowych schematów.
Jeśli chcecie się czegoś nauczyć, a język angielski nie sprawia wam problemów, obowiązkowo przejrzyjcie oficjalny „podręcznik” dostępny na stronie arduino.cc. Natomiast gdybyście preferowali materiały szkoleniowe w języku polskim, polecam youtubowy kanał ElektroPrzewodnik.
A jeśli nie chcecie się uczyć, w internecie znajdziecie tysiące gotowych rozwiązań. Jedyne, co będziecie musieli zrobić, to podpiąć odpowiednie elementy do Arduino oraz metodą kopiuj-wklej wgrać na mikro-kontroler odpowiedni program. Co – uwierzcie mi – jest banalnie proste!
Lepsze, niż Lego
Jedną z rzeczy, które najbardziej frustrowały mnie w dzieciństwie były ceny klocków Lego. Czas minął i zbytnio się to nie zmieniło – ciekawe zestawy Lego Technic potrafią kosztować tyle, co połowa mojej miesięcznej pensji. Więc podobnie, jak w dzieciństwie mogę o nich jedynie pomarzyć.
W przypadku Arduino cena nie jest ograniczeniem. Przede wszystkim dzięki licencji open-source możemy kupić albo oryginalną płytkę Arduino, albo jej o wiele tańszy odpowiednik. Natomiast większość podzespołów jest sprzedawana za grosze. A pisząc o podzespołach mam na myśli takie bajery, jak czujniki światła, czujniki zbliżeniowe, czujniki temperatury, klawiatury, wyświetlacze, mini-silniczki. Podejrzewam, że za kwotę potrzebną do zakupu jednego, wypasionego zestawu Lego Technic, bylibyście w stanie kupić tyle podzespołów Arduino, że dałoby się z tego wybudować statek kosmiczny.
Równie atrakcyjne cenowo są zestawy startowe (nazywane też starterami) – w tym przypadku za około sto złotych dostaniemy Arduino, prototypową płytkę stykową oraz masę kabelków, diodek i innych elementów (wystarczy na wybudowanie mini statku kosmicznego dla chomika).
Arduino do szkół!
Skoro wspomniałam o frustracjach z dzieciństwa, równie mocno rozczarowujące było to, że na filmach amerykańskie dzieciaki przeprowadzały w szkole masę fajnych (często wybuchowych) eksperymentów, a u mnie te same doświadczenia były jedynie rozrysowywane przez nauczyciela na tablicy (pod warunkiem, że nauczyciel był spoko i chciało mu się rysować).
Kiedy w moje ręce trafiło Arduino, moją pierwszą myślą było: jaka szkoda, że czegoś takiego nie miałam w szkole. Bo widzicie, mój największy problem z przyswajaniem wiedzy polega na tym, że nie lubię uczyć się czegoś, co wydaje mi się niepraktyczne. Dlatego nie uważałam na lekcjach fizyki dotyczących elektryczności – informacje o Omach, Woltach i Amperach wydawały mi się czymś, co nie ma zastosowania w życiu człowieka, który nie jest elektrykiem. Podobnie było z pierwszymi lekcjami programowania, jakie miałam na studiach – najpierw uczyli nas kodować, a dopiero potem (czyli często w następnym semestrze) pokazywali, do czego ta wiedza może się przydać. Gdybym w jednym i drugim przypadku miała pod ręką Arduino wiedziałabym, jak zdobyte informacje zastosować w praktyce, przez co uczyłabym się ich z większą chęcią i kto wie – być może dziś byłabym mistrzem robotyki.
Czemu o tym piszę? Bo jeśli macie w rodzinie uczące się dziecko albo nauczyciela fizyki lub informatyki – Arduino będzie dla takiej osoby wymarzonym prezentem. Napiszę nawet więcej – gdybym była rodzicem, z własnej kieszeni kupiłabym zestaw startowy Arduino jako pomoc dydaktyczną dla szkoły. I optowała za tym, by szkoła zakupiła więcej takich starterów – tak, by na lekcjach fizyki i informatyki, na każdej ławce znajdowało się przynajmniej jedno Arduino, dzięki któremu nauka tych przedmiotów stała się mniej abstrakcyjna. Obstawiam, że korzyści z takiego rozwiązania byłyby ogromne. A ilość uczniów, którzy zaczęliby się interesować fizyką oraz programowaniem – gwałtownie wzrosła.
Na koniec
Wszystko, co napisałam powyżej, to zaledwie szczyt góry lodowej. W internecie znajdziecie olbrzymie ilości stron internetowych, forów, blogów i kanałów na YouTube poświęconych Arduino. Mam nadzieję, że mój tekst zainteresował was tematem. Może nawet przekonał do kupienia Arduino? Może już planujecie, jak wybudować w garażu statek kosmiczny?
A jeśli nie przekonałam was (smuteczek…) i wciąż uważacie, że kodowanie, elektronika i Arduino nie są dla was, zapamiętajcie przynajmniej, co steruje stacjami dyskietek, które wygrywają na YouTube różnego rodzaju melodie.