
Czytanki:
Kopciuszek w świecie show-biznesu
Celebrytka Katarzyny Lewcun
przewidywany czas czytania: 3 minuty
Kiedy Kasia wydała swoją drugą książkę i chciała dać mi w prezencie jeden z egzemplarzy, zatrzymałam ją: „nie, dziękuję – wybiorę się do sklepu i kupię twoje dzieło”. Bo wiecie – wyprawa do księgarni i nabycie książki, którą napisał ktoś ci bliski, jest taką dodatkową atrakcją. Nie ma znaczenia, że kasjer dziwnie się na ciebie patrzy, gdy uśmiechasz się od ucha do ucha podając mu pieniądze i gdy po dokonaniu zakupu tulisz nabyty egzemplarz do piersi, niczym najcenniejszego na świecie białego kruka.
Niestety, jestem kiepską przyjaciółką. Mijały dni, tygodnie i miesiące, a ja nie wywiązywałam się ze swojej obietnicy. Wciąż brakowało czasu i dobrego nastroju, a księgarnia, choć mijana codziennie, zawsze zdawała się być niewygodnie nie po drodze. Przypomniałam sobie o książce Kasi w ostatnie wakacje i postanowiłam w końcu po nią sięgnąć. I rany, aż mi się głupio zrobiło, gdy zobaczyłam datę wydania: rok 2012. Jak ten czas szybko leci! Myślałam, że dopiero ubiegłej jesieni piłam z Kasią piwo, świętując jej nowy sukces.
Dziś, jak się już pewnie domyślacie, tematem wpisu będzie książka Kasi – Celebrytka. Nie w ramach zadośćuczynienia, za moje guzdranie się z lekturą. Tylko po prostu – ponieważ jest to książka godna polecenia.
O co chodzi?
W telegraficznym skrócie i z pominięciem bardzo wielu detali – historia nie jest zbyt skomplikowana i przypomina współczesną wersję Kopciuszka. Tytułowa bohaterka, nastoletnia Marcysia, dla hecy występuje w talent show. I choć nie odnosi w nim sukcesu – trafia na pierwsze strony gazet. A potem poznaje księcia z bajki, przystojnego piłkarza. Na tym jednak nawiązania do znanej wszystkim historii się kończą. Bo od tego momentu Kopciuszek po prostu żył długo i szczęśliwie. Natomiast dla Marcysi jest to dopiero początek podróży. Z resztą, jak się później okazuje – droga ta wcale nie jest usłana różami.
Największa wada Celebrytki
Pewnie myślicie, że skoro autorką książki jest moja koleżanka, to będę jej tutaj słodzić. Nic z tych rzeczy. Moja recenzja będzie stuprocentowo obiektywna. I dlatego rozpocznę ją od opisania największej wady dzieła Kasi.
Celebrytkę kupiłam w piątek i liczyłam na to, że książka zapewni mi rozrywkę przynajmniej na weekend. Tak się jednak nie stało. Nierozważnie zerknęłam na pierwszą stronę, gdy wracałam autobusem do domu, a potem nie mogłam oderwać się od lektury. Efekt: zarwałam noc, a w sobotę i niedzielę nie miałam już czego czytać. Skandal! Katarzyno, czy nie słyszałaś nigdy o rzeczach takich, jak retardacja akcji, nudne, rozbudowane opisy i wodolejstwo? Przecież czytelnikowi trzeba dać kilka chwil na odetchnięcie, nieco go znużyć i tym samym sprawić, by oderwał się od lektury, odłożył ją na później. Naprawdę cieszę się, że twoja książka była krótka, bo gdyby Celebrytka była pięciotomowa, to pewnie padłabym trupem z wycieńczenia, przed doczytaniem jej do końca.
Mam nadzieję Kasiu, że weźmiesz tą uwagę do serca i następną książkę uczynisz bardziej przyjazną dla czytelników.
A teraz już zupełnie na poważnie
Zapewne jakiś bardziej obiektywny recenzent ode mnie (ale nigdy takiego nie znajdziecie – ja jestem najbardziej obiektywna) miałby uwagi dotyczące fabuły Celebrytki. Że historia wtórna i przewidywalna. I że bohaterowie są nieco papierowi oraz za bardzo czarno-biali. I wreszcie: że celebryci na pewno nie są aż tak złymi ludźmi, jak ich Kasia opisuje. Ale moim zdaniem to wszystko nie ma znaczenia, bo Celebrytka jest pewnego rodzaju przypowieścią. Sława głównej bohaterki wcale nie ma znaczenia, liczy się jej podróż (to znaczy podróż bohaterki, a nie jej sławy), odkrywanie siebie i tego, czym jest prawdziwa przyjaźń i miłość. Ktoś mógłby zmienić czas i miejsce akcji oraz dekoracje – ale sedno historii pozostałoby to samo.
Co mnie bardzo zaskoczyło, to że podczas lektury zupełnie zapomniałam, kto jest autorem książki. Stylistycznie Celebrytka prezentuje bowiem tak samo wysoki poziom, co dzieła znanych pisarzy. Ba, uważam nawet, że wielu z nich mogłoby pozazdrościć Kasi lekkiego i nieco żartobliwego sposobu pisania oraz celności, z jaką opisuje rzeczywistość. Dlatego też nawet, jeśli nie interesują was uwspółcześnione bajki o Kopciuszkach-celebrytkach, warto sięgnąć po książkę właśnie dla jej formy. Nie wierzycie? Zerknijcie na kilka pierwszych stron powieści. Przy czym z góry ostrzegam, że wciągniecie się, a potem będziecie zgrzytać zębami, że nie możecie od razu doczytać reszty.
Skrzat niedobry
Choć Kasia spisała się na medal, niestety nie mogę tego samego stwierdzić o wydawnictwie Skrzat. Rozumiem, że jest to mała oficyna, która nie ma środków na promowanie swoich autorów na szeroką skalę. Nie pojmuję natomiast, czemu książka nie pojawiła się w formie elektronicznej. Zwłaszcza, że Celebrytkę trudno dostać od ręki w tradycyjnej księgarni, więc aż się prosi, by powieść miała swoją cyfrową wersję, która byłaby łatwiejsza do zakupu.
Jeśli jednak jesteście wielbicielami papieru i nie odstrasza was to, że książkę trzeba zamówić i kilka dni czekać na jej dostarczenie, to sięgnijcie po Celebrytkę – naprawdę warto. Książka nie jest droga i ma cenę, którą moim zdaniem warto zapłacić za dobrą lekturę na jeden wieczór.