Bardzo rzadko oglądam polskie filmy. O tym, jak rzadko, niech świadczy fakt, że ostatnią rodzimą produkcją, jaką widziałam, byli Bogowie. Teraz wybrałam się do kina na Karbalę. „Najlepszy polski film tego roku”, „polskie Termopile”, „polski Helikopter w ogniu” – każda recenzja, którą przeczytałam mówiła, że się nie zawiodę. Że produkcja zaskoczy mnie równie mocno, jak rok temu film o Relidze.
Niestety Karbala okazała się być jednym z tych filmów, z powodu których nie lubię oglądać polskich produkcji. Żal ją krytykować, bo widać, że twórcy naprawdę mocno się starali. Ale jednocześnie film tak bardzo mnie rozczarował, że nie mogę napisać na jego temat pozytywnej recenzji.
Zróbmy to, jak w Black Hawk Down!
Helikopter w ogniu jest najlepiej znanym przeze mnie filmem wojennym. A właściwie nie cały film, tylko pewna jego część. Ta, w której występuje William Fichtner. 🙂
Kiedy przeczytałam, że Karbala jest polską wersją Black Hawk Down myślałam, że podobieństwa będą dotyczyły głównie rozmachu filmu. I rzeczywiście – Karbala wygląda świetnie. Gdyby aktorzy nie mówili po polsku, niejeden pewnie nabrałby się i pomyślał, że to hollywoodzka produkcja.
Problem w tym, że twórcy Karbali dokładnie odtworzyli pewne sceny z Helikoptera w ogniu. I to było moim zdaniem głupie. Bo gdy przykładowo pod koniec filmu bohaterowie, chroniąc się przed ostrzałem za ciężarówkami uciekali w zwolnionym tempie – dokładnie tak samo, jak w Black Hawk Down – prawie zrobiłam facepalm. Serio, nie dało się tego pokazać inaczej? A przy okazji, ciekawi mnie, czy twórcy Karbali odgapiali tylko od Helikoptera w ogniu, czy też zapożyczyli równie dużo z innych amerykańskich filmów wojennych.
Żeby było śmieszniej, polska produkcja posiada też jeden błąd, który pojawił się w Black Hawk Down – pewne rzeczy nie zostały dokładnie wyjaśnione. Z tego powodu upierdliwy widz, taki jak ja, widząc niektóre sceny zastanawia się „dlaczego? Przecież to nielogiczne”*. W przypadku Helikoptera w ogniu było to spowodowane tym, że pewne informacje z książki (na podstawie której powstał film) pominięto. Ciekawe, czy w przypadku Karbali sprawy mają się podobnie.
* Na przykład dlaczego po tym, jak jeden z Arabów wysadził się w powietrze, ludność Karbali zaatakowała Polskich żołnierzy? Albo czemu Polacy nie ostrzeliwali tubylców, gdy ci rozkładali wyrzutnie rakiet na ich oczach?
Nie tak, jak w Black Hawk Down
O ile jeszcze odgapianie pewnych ujęć mogę Karbali wybaczyć (bo wyglądały one bardzo dobrze), tak pojawił się też kilka elementów, które w Helikopterze w ogniu wyglądały OK, natomiast w polskiej produkcji zupełnie się nie udały.
Na pierwszy ognień niech pójdzie trzęsąca się kamera. Z jej powodu nie tylko często nie było wiadomo o co chodzi i kto do kogo strzela, ale też patrzenie na długie, roztrzęsione ujęcia powodowało, że zaczynałam odczuwać chorobę morską. Co prawda roztrzęsioną kamerę w scenach akcji można jakoś wytłumaczyć, jednak zupełnie nie rozumiem, dlaczego „z ręki” nakręcono też niektóre sceny statyczne (gdzie obraz trzęsie się mniej, ale jednak się trzęsie).
O ile w Black Hawk Down, po założeniu hełmów i mundurów wielu bohaterów stało się trudnych do rozróżnienia*, tak w Karbali bez problemu można się połapać, kto jest kim. Tylko co z tego, skoro zupełnie nie obchodziły mnie losy poszczególnych jednostek? Nie mam zielonego pojęcia, jak zrobili to twórcy Helikoptera w ogniu, ale gdy widziałam, że któryś z żołnierzy miał kłopoty, to przejmowałam się jego losem, trzymałam kciuki, żeby przeżył. Choć nie miałam zielonego pojęcia, który to dokładnie jest bohater. W Karbali tak nie było. Przy czym ten brak empatii z mojej strony wiązał się z jeszcze jedną rzeczą, której zabrakło w polskiej produkcji…
* Zadanie domowe: zobacz którzy, ze znanych ci aktorów wystąpili w Helikopterze w ogniu, a następnie spróbuj odnaleźć ich na filmie. Zadanie dodatkowe: spróbuj zaobserwować, czy postaci grane przez znanych ci aktorów przeżyły do końca filmu. A jeśli nie: określ w którym momencie i w jaki sposób zginęli.
Jeśli uda się wam wykonać to zadanie podczas jednego obejrzenia filmu, jesteście geniuszami. Ja na przykład do tej pory nie wiem, co stało się z żołnierzem granym przez Hugh Dancy’ego.
Dramatu nie było
Biorąc pod uwagę to, że Karbala opowiada o prawdziwych wydarzeniach, cieszę się, że bohaterowie filmu przeżyli. Z drugiej jednak strony, patrząc na wszystko z perspektywy widza, ten brak zgonów trochę mnie denerwował. Ostatni raz odniosę się do Black Hawk Down – tam żołnierze mieli totalnie przechlapane, trup słał się gęsto, a krew lała hektolitrami. Ale dzięki temu film oglądałam w napięciu, martwiłam losami bohaterów (tych, których potrafiłam rozpoznać). I jednocześnie, gdy film dobiegł końca, nie było happy endu – zbyt wielu zginęło, by się cieszyć.
W Karbali nie czuło się tego wszystkiego. To znaczy: czuło na początku. Gdy jeden żołnierz zginął w zasadzce, a inny został przejechany przez samochód. Ale potem nikt już nie zginął, ani nie został ciężko ranny. I jak już pisałam: z jednej strony się cieszę, bo to oznacza, że prawdziwi żołnierze, którzy byli wtedy w Karbali, także przeżyli. Tyle, że po filmie zapowiadanym jako opowieść o największej polskiej bitwie XXI wieku, o naszym polskim Termopile, spodziewałam się większego dramatyzmu i rozlewu krwi.
Dobrze, że jest polityka!
Nie chcę już wymieniać innych błędów Karbali, bo gdybym wypisała je wszystkie, tekst stałby się dwa razy dłuższy. Zamiast tego prawie na koniec skupię się na rzeczy, która całkiem mi się spodobała: na politycznym komentarzu całej sytuacji.
Zrobiło mi się straszliwie żal polskich żołnierzy, gdy zobaczyłam, że ich uzbrojenie jest gorsze od tego, które Amerykanie posiadali w latach dziewięćdziesiątych (na przykład w Helikopterze w ogniu). Pojazdy „opancerzone” deskami i kamizelkami kuloodpornymi. Stwierdzenia typu „nasze helikoptery nie latają w nocy”. Nawet taka prosta rzecz, jak to, że nasi wojacy używali walkie-talkie, podczas gdy Amerykanie w Black Hawk Down byli wyposażeni w zestawy słuchawkowe (już więcej nie wspomnę o BHD, obiecuję!). To wszystko sprawiało, że nagle obrazki takie, jak ten, przestały mnie śmieszyć.
Podobała mi się także rozmowa polskiego i bułgarskiego dowódcy. Bułgar stwierdził, że teraz rozmawiają po angielsku, ale jeszcze kilka lat temu mówiliby po rosyjsku. Że zamienili jednego Wielkiego Brata na innego. Żadnych patetycznych monologów, ot – krótka dyskusja dwóch wojaków. A naprawdę mocno dawała do myślenia.
Końca nie było
I już zupełnie na koniec, ostatnia uwaga. Karbala dobiegła końca, pojawiło się jedno zdanie mówiące, że film jest dedykowany polskim żołnierzom i… tyle. Napisy końcowe. Gdyby to nie był film na faktach, takie rozwiązanie byłoby OK. Ale z racji tego, że mieliśmy do czynienia z prawdziwą historią, to aż się prosiło, by na końcu umieścić jakąś notkę mówiącą, jak dalej potoczyły się losy bohaterów filmu. Albo kiedy misja w Karbali została odtajniona. Informacja o tym, ilu polskich żołnierzy do tej pory zostało zabitych lub rannych w misjach w Iraku i Afganistanie także by nie zaszkodziła.
Owszem, mogłabym sprawdzić sobie to wszystko w Wikipedii, ale przecież nie o to chodzi. Nawet w Helikopterze w ogniu… a, z resztą nieważne.
Karbalę możecie kupić między innymi w tych sklepach:
źródło zdjęcia ilustrującego wpis: Next Film.