Okiem Niepoczytalnego Bibliotekarza Cyfrowego:
Dlaczego warto uczestniczyć w konferencjach naukowych
i jak się na nich dobrze bawić
Dawno, dawno temu, kiedy studiowałam na INiBie, wzięłam udział w kilku studenckich konferencjach naukowych. Imprezy te jednak bardziej mnie stresowały i nudziły, niż cieszyły. Zupełnie nie rozumiałam więc ludzi, którzy twierdzili, że uczestniczenie w wydarzeniach tego typu to fajna zabawa. Ale czas minął, a ja dorosłam (i przy okazji może trochę się zestarzałam) i wiecie co? Teraz też zaliczam się do osób, które lubią brać udział w konferencjach naukowych!
Tydzień temu uczestniczyłam, w takiej właśnie, organizowanej przez Uniwersytet Pedagogiczny, konferencji. Nie podejmę się tu zrelacjonowania tego wydarzenia, bo – powiedzmy sobie szczerze – Dyrdymały nie są odpowiednim miejscem, na takie podsumowanie. Zamiast tego, z dużym przymrużeniem oka, wyjaśnię wam, czemu konferencje naukowe są cool i dlaczego warto brać w nich udział.
Prawie jak święto
Zacznę od kwestii dość trywialnej – jeśli jesteście na konferencji naukowej w ramach delegacji, w godzinach pracy, to trochę tak, jakbyście mieli dzień wolny. Tak wiem: siedzenie za biurkiem zamieniliście na siedzenie na sali konferencyjnej, ale przecież wszystko jest lepsze od siedzenia za biurkiem, czyż nie?
Oczywiście jeśli jesteście studentami, konferencje naukowe mogą was tak bardzo nie cieszyć, ze względu na to, że przypominają wykłady na uczelni. Ale w tym przypadku także istnieje coś trywialnego, co przemawia za konferencjami: w przerwie między wykładami raczej nie częstują kawą i ciastkami.
W każdym razie: bez względu na to, czy jeszcze studiujecie, czy też już pracujecie – pomyślcie o konferencji naukowej, jak o czymś nadzwyczajnym. I o tym, że macie szczęście i możecie w tym niecodziennym wydarzeniu uczestniczyć. Czasem taka dobra zmiana nastawienia wystarczy, by zacząć się dobrze bawić.
Nowe wiadomości
Referaty na konferencji są jak pudełko czekoladek – nigdy nie wiecie, co się wam trafi.
Zdarzają się referaty nudne. Zdarzają się takie, których autor mówi o rzeczach, o których wy już wiecie (a nawet macie większą wiedzę od niego). A czasem pojawia się ten najgorszy typ – prelekcja na temat, który bardzo was interesuje, która zostaje wygłoszona w mega nudny sposób.
Ale zdarzają się też takie referaty, podczas których osoba przedstawiająca temat porwie was swoją charyzmą i zarazi zainteresowaniem do jakiegoś zagadnienia. Takie, które pobudzą was do refleksji. I w końcu takie, z których po prostu dowiecie się czegoś nowego.
Nie potrafię wymienić ilu ciekawych i przydatnych rzeczy dowiedziałam się za sprawą konferencji naukowych. Ale było tego sporo.
Naukowcy to też ludzie
Zdradzę wam pewien sekret. Większość uczestników konferencji przy pomocy oficjalnych strojów i surowych wyrazów twarzy jedynie udaje poważnych ludzi. Bo tak trzeba i wypada. Bo skoro wszyscy wokół są poważni, to przecież nie można zachowywać się inaczej.
Tymczasem wystarczy chwilę z takimi ludźmi pogadać, by odkryć, że są oni tak samo niepoważni i pozytywnie zakręceni, jak wy. Nie bez powodu mówi się przecież, że im wyższy poziom inteligencji, tym większe poczucie humoru.
Podejrzewam, że w żadnym innym miejscu nie spotkacie się z sytuacją, w której facet ze stopniem doktora, będący jednocześnie dyrektorem, będzie z pasją opowiadał o łamaniu prawa autorskiego na przykładzie Harry’ego Pottera. A kiedy zapyta się go, czy nie jest przypadkiem fanem książek, na ułamek sekundy zrobi zakłopotaną minę, potem z powrotem przybierze poważny wyraz twarzy i z pełnym profesjonalizmem stwierdzi, że on się Potterem interesuje jedynie w celach naukowych. A jednocześnie w tej samej chwili, w której to powie, jego koledzy (też dyrektorowie i doktorzy, a może nawet profesorzy), z końca sali, z rozbawieniem krzykną: „pewnie, że jest fanem! I to jakim!!!”
Uwierzcie mi, na SerialConach i innych fanowsko-geekowskich imprezach, nigdy nie będziecie świadkami równie niecodziennych i zarazem cudownych sytuacji.
Starzy i nowi znajomi
Skoro ustaliliśmy już, że ludzie, którzy pojawiają się na konferencjach naukowych mogą mieć bardzo ciekawe zainteresowania i przy okazji być całkiem spoko, to nic nie stoi na przeszkodzie, byście spróbowali z takimi osobami pogadać. W moim przypadku na konferencjach naukowych poznałam masę niezwykłych i bardzo miłych ludzi. Obstawiam, że z wami może być podobnie!
Dodatkowo, z racji tego, że na konferencjach zjawiają się ludzie „z branży” istnieją spore szanse na to, że będą wśród nich wasi starzy znajomi ze studiów. Czy perspektywa tego, że możecie ich spotkać, nie brzmi wspaniale?
Można się wykazać
Jedną z pozytywnych cech konferencji naukowych jest to, że – jeśli się chce – można na nich wygłosić własny referat. Wiem, że u niektórych z was sama myśl o występach publicznych może wywoływać atak paniki. Ale wiecie, co? Konferencje naukowe są najlepszym miejscem, w którym można z tym lękiem walczyć*. Czemu? Ponieważ jeśli popełnicie jakiś błąd, nikt was nie wygwizda lub nie wyśmieje. Jedyne, czego musicie się bać, to tego, że czas, jaki mieliście na wygłoszenie referatu skończy się wam w połowie waszej prelekcji. A najgorsze, co może się wam przydarzyć, to że podczas waszego wystąpienia ktoś na publiczności zacznie chrapać (w takim przypadku pamiętajcie jednak, że delikwenta mogła zmorzyć prelekcja, która odbyła się przed waszym referatem albo zbyt duża ilość ciastek zjedzona w przerwie kawowej).
A jeśli już wygłosicie referat, to w najgorszym wypadku poczujecie po prostu ulgę, że macie to już za sobą. W najlepszym – gigantyczną satysfakcję, którą będziecie czuć na długo po swoim wystąpieniu. Czy to nie brzmi wspaniale?
* Przy czym ważne jest, by mówić na temat, który was interesuje, bo inaczej rzeczywiście nie ma sensu się stresować.
Byle do następnej konferencji!
Nie wiem, jak wyglądają konferencje naukowe z dziedzin wiedzy innych, niż informacja naukowa i bibliotekoznawstwo – obstawiam jednak, że mogą być one równie ciekawe. Oczywiście wiele zależy też od miejsca konferencji. W tym przypadku, jeśli organizatorami są ludzie z Uniwersytetu Pedagogicznego możecie być pewni, że będziecie w dobrych rękach. Gościłam na ich konferencjach już kilkukrotnie i za każdym razem dobrze się bawiłam.
Tak, jak wspomniałam na wstępie – nie napisałam poważnej relacji z konferencji Biblioteka w przestrzeni edukacyjnej: Książki w plikach, bo Dyrdymały nie są odpowiednim miejscem na tego typu teksty. Niemniej, tymi kilkoma zabawnymi i ciepłymi spostrzeżeniami, chciałam podziękować zarówno organizatorom, jak i osobom, które spotkałam na konferencji za to, że dzięki nim przyjemnie spędziłam czas.
Do zobaczenia na następnej konferencji naukowej!
źródło grafiki ilustrującej wpis: Uniwersytet Pedagogiczny
źródło pozostałych zdjęć: Fanpage Biblioteki Głównej UP w Krakowie