Bardziej Poważnie:
Jak się otruć – sposób na popełnienie samobójstwa
Łatwa i bezbolesna metoda na odebranie sobie życia
Dziś napiszę o niezwykle prostym i jednocześnie bardzo efektownym sposobie zabicia się. Jedyne, co musisz zrobić, to zbadać poziom swoich hormonów tarczycy (TSH, FT3, FT4). Od wyniku badania zależy rodzaj trucizny, której będziesz potrzebował do popełnienia samobójstwa.
Odebranie sobie życia przez otrucie
Zapewne nie spodoba ci się następne zdanie, które napiszę, ale proszę daj mi szansę, nie uciekaj i doczytaj przynajmniej do końca tej części wpisu.
Nie powiem ci, jak odebrać sobie życie. Podobnie jak inni blogerzy, tworzę ten wpis po to, by przekonać cię, że samobójstwo nie jest rozwiązaniem. Ale spokojnie – nie będę pisać o tym, że z każdej, nawet najgorszej sytuacji zawsze znajdzie się jakieś wyjście, że powinieneś zadzwonić na telefon zaufania albo pogadać z psychologiem, bo na pewno masz depresję. Zamiast tego zapytam: czy ostatnio badałeś swoją tarczycę?
O co, do diaska, chodzi z tą tarczycą?! Domyślam się, że słowo „tarczyca” obiło ci się o uszy, ale z lekcji biologii – podobnie jak ja – lepiej zapamiętałeś schemat budowy pantofelka. Śpieszę więc z wyjaśnieniem: tarczyca wytwarza jedne z najważniejszych hormonów, które wpływają na funkcjonowanie twojego ciała. Ich nadmiar lub niedobór może spowodować, że zawsze będziesz zmarznięty, ospały, nie będziesz mógł schudnąć i co najgorsze – złapiesz gigantycznego doła.
Mam dla ciebie złą wiadomość. Jesteś dzieckiem Czarnobyla. Nawet jeśli urodziłeś się na wiele lat przed lub po awarii reaktora. Promieniowanie wszystkim nam, w większym lub mniejszym stopniu, schrzaniło tarczyce.
Innymi słowy, bez względu na to, co myślisz, tak naprawdę chcesz popełnić samobójstwo z powodu popsutej ruskiej elektrowni atomowej oraz części twojego ciała, o której wiesz mniej, niż o budowie jednokomórkowego organizmu o śmiesznej nazwie. Czy naprawdę warto zabijać się z tego powodu?
Myślisz, że przesadzam? Że nie wiem, co czujesz? Mylisz się. Ja także niedawno przeżywałam to samo, co ty teraz.
Mój dół
Zaczęło się zimą zeszłego roku. Poczucie zniechęcenia, spowolnienia. Idąc dosłownie czułam się tak, jakbym miała do każdej nogi przyczepioną ołowianą kulę. Najgorsze było jednak to, że ten stan dotyczył także mojego umysłu. W głowie coraz częściej pojawiała się myśl: „po co robić cokolwiek, wszystko jest bez sensu”.
Dałam się nabrać tym wszystkim poradom i reklamom dotyczącym zdrowego trybu życia: ćwiczyłam jogę, piłam yerbę i jadłam magnes. A gdy to nie pomagało, zaczęłam obwiniać się, że to przez to, że nie staram się wystarczająco, że w moim życiu jest za mało jogi, yerby i magnezu.
Miałam nadzieję, że wraz z nadejściem wiosny poczuję się lepiej. Ale tak się nie stało. Gdy pewnego ranka, jadąc na rowerze do pracy prawie zasnęłam za kierownicą stwierdziłam, że sprawa jest poważna i trzeba iść do lekarza.
Fałszywe normy
Pani doktor, choć przebadała mnie chyba wszystkimi znanymi sobie sposobami, rozłożyła ręce mówiąc, że nie wie, co mi dolega. Zapytałam o tarczycę, bo kilka osób w mojej rodzinie ma z nią problem, ale lekarka stwierdziła, że mój poziom hormonów jest co prawda nieco podwyższony (albo obniżony, już nie pamiętam diagnozy), ale wciąż mieści się w normie i nie ma się czym przejmować.
Na szczęście dla mnie, z pomocą przyszła mi koleżanka – też zmagająca się ze źle działającą tarczycą (jak już pisałam: wszyscy jesteśmy dziećmi Czarnobyla). Powiedziała, że u zdrowego człowieka poziom hormonów tarczycy powinien być równo pośrodku skali, i że wszelkie odchylenia – nawet jeśli mieszczą się w normie – mogą powodować złe samopoczucie.
Poszłam więc do endokrynologa. Pan doktor nie tylko potwierdził słowa koleżanki, ale nawet stwierdził, że normy nie są wiarygodne, bo zdarzają się zarówno pacjenci, którzy nie mieszczą się w nich i czują świetnie, jak i tacy jak ja – którzy normy spełniają, ale są chorzy.
Uzdrowienie
Dostałam końską dawkę leku. Lekarstwo nie zadziałało natychmiastowo, po jego zażyciu nie zaczęłam dostrzegać świata w jaśniejszych barwach i jednorożców biegających po tęczy. Ale powoli zaczynałam czuć się lepiej.
Jak wspominałam na początku: tarczyca wpływa na funkcjonowanie całego ciała, w sposób, z którego często nie zdajemy sobie sprawy. Przykładowo wcześniej przez kilka lat leczyłam kaszel astmatyczny, który – jak twierdził pulmonolog – wywoływał krakowski smog. A po wizycie u endokrynologa okazało się, że kaszel powodowała tarczyca. Podobnie, jak masę innych dolegliwości, z którymi zmagałam się przez wiele lat.
Najważniejsze było jednak to, że całe zniechęcenie zniewalające moje ciało i umysł po pewnym czasie zniknęło. I zaczęłam znów mieć siłę, by żyć.
Drabina
Tabletki na tarczycę były dla mnie niczym drabina, która pozwoliła mi wyjść z doła. Może na ciebie także zadziałają w taki sposób?
Oczywiście może się też zdarzyć, że pomimo tego, że zaczniesz leczyć tarczycę, wciąż będziesz czuł się źle. Ale to nie twoja wina – bycie w depresji przytłoczyło cię tak bardzo, że po prostu potrzebujesz kogoś, kto pomoże ci wspiąć się po tej metaforycznej drabinie.
Może też się okazać, że z twoją tarczycą jest wszystko w porządku. Ale to wcale nie znaczy, że twoja sytuacja jest beznadziejna. Po prostu potrzebujesz innej drabiny, po której wyjdziesz na prostą.
Dlatego proszę cię, zanim sięgniesz po truciznę lub w jakikolwiek inny sposób postanowisz odebrać sobie życie, zadzwoń na któryś z poniższych numerów telefonów. Człowiek, którego usłyszysz w słuchawce nie tylko cię wysłucha i wesprze ciepłym słowem, ale także pomoże ci znaleźć tą metaforyczną drabinę i wyjść po jej szczeblach.
116 123 – telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
22 425 98 48 – telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna
116 111 – telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
801 120 002 – ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”
800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej
I pamiętaj: choć teraz może ci się wydawać, że piszę głupoty, twoje życie jest do kitu, a świat zły i okrutny, to tak naprawdę twoje ciało funkcjonuje źle. Ale to można naprawić. I to łatwiej, niż myślisz. Samobójstwo nie jest rozwiązaniem.
PS. A jeśli jest jesteś blogerem, przyłącz się do akcji i napisz na swojej stronie podobny tekst. Być może w ten sposób uratujesz komuś życie.
źródło zdjęcia ilustrującego wpis: СupeGraf Wallpapers