Walk on Water – plakat

Mam przy­ja­cie­la, któ­ry jest zafa­scy­no­wa­ny kul­tu­rą i reli­gią Żydow­ską. Spo­tka­łam się z nim w ostat­ni week­end, bo wła­śnie wró­cił z kolej­nej wyciecz­ki do Izra­ela. I przy oka­zji obej­rze­li­śmy bar­dzo cie­ka­wy film. Ten post będzie wła­śnie o tej pro­duk­cji. A tak­że o moich prze­my­śle­niach na temat Izra­ela i miesz­kań­ców tego kraju.

O filmie

W Walk on Water, choć jest to dzie­ło pro­duk­cji Izra­el­skiej, więk­szość dia­lo­gów jest po angiel­sku więc jeśli w odróż­nie­niu ode mnie, nie macie przy­ja­cie­la, któ­ry bie­gle mówi po hebraj­sku, to i tak może­cie spró­bo­wać obej­rzeć film. Nie jest to też cięż­kie do zgry­zie­nia kino nie­za­leż­ne, tyl­ko rzecz zro­bio­na raczej z myślą o prze­cięt­nym odbior­cy, któ­rą oglą­da się bar­dzo przy­jem­nie. A z tego, co powie­dział mi kole­ga, opi­sa­na w fil­mie histo­ria jest opar­ta na faktach.

W dużym skró­cie cho­dzi o to, że mamy rodzeń­stwo z Nie­miec (bra­ta i sio­strę), któ­rych dzia­dek w cza­sie woj­ny nale­żał do SS. Mło­dzi Niem­cy nie przy­zna­ją się do swo­je­go (wciąż żyją­ce­go, ale ukry­wa­ją­ce­go się) przod­ka. Sio­stra od dłuż­sze­go cza­su miesz­ka w Izra­elu i sta­ra się zadość­uczy­nić Żydom to, co w cza­sie woj­ny robi­li jej roda­cy. Nato­miast jej brat posta­na­wia ją odwie­dzić i prze­ko­nać, by wró­ci­ła do kra­ju. Kie­dy mło­dy Nie­miec przy­jeż­dża do Izra­ela, jego prze­wod­ni­kiem zosta­je (dzia­ła­ją­cy pod przy­kryw­ką) agent Mosa­du, któ­re­go zada­niem jest zlo­ka­li­zo­wa­nie miej­sca poby­tu wspo­mnia­ne­go wyżej dziad­ka SS-mana i zli­kwi­do­wa­nie go.

Żydzi i Arabowie

Dużo sły­sza­łam od moje­go przy­ja­cie­la o sytu­acji, jaka panu­je w Izra­elu. O tym, jakie Żydzi mają podej­ście do Ara­bów, a jakie Ara­bo­wie do Żydów. O tym, że Arab któ­ry przez dzie­sięć lat pra­cu­je w żydow­skiej dziel­ni­cy, pew­ne­go dnia może nie­spo­dzie­wa­nie wysa­dzić się w powie­trze. I o tym, że Żydzi pod­cho­dzą do tych wszyst­kich wybu­chów podob­nie jak my do wypad­ków samo­cho­do­wych. Ot, sta­ło się, trud­no. Życie musi toczyć się dalej.

Konflikt w filmie

Ina­czej jed­nak odbie­ra się to wszyst­ko słu­cha­jąc opo­wie­ści kole­gi, a zupeł­nie ina­czej, gdy widzi się to na fil­mie nakrę­co­nym przez samych miesz­kań­ców Izraela.

Moim zda­niem dużym plu­sem Walk on Water jest to, że kon­flikt Żydow­sko-Arab­ski przed­sta­wio­ny jest zarów­no z per­spek­ty­wy Niem­ców (któ­rzy pod­cho­dzą do tego pro­ble­mu podob­nie jak ja – sta­ra­ją się go zro­zu­mieć, ale nie potra­fią), jak i Żydów oraz Ara­bów (choć tu jest mały zgryz – jedy­ny poka­za­ny w fil­mie Arab nie jest co praw­da zły, to jed­no­cze­śnie nie zacho­wu­je się do koń­ca pozytywnie).

Kolej­ną cie­ka­wą rze­czą, jest podej­ście Żydów do ludzi, któ­rzy w cza­sie woj­ny byli nazi­sta­mi. Nie wiem, ile z tego, co zosta­ło poka­za­ne w fil­mie jest praw­dą, a ile fik­cją. Ale jeśli agen­ci Mosa­du napraw­dę lata­ją po świe­cie i mor­du­ją sta­rusz­ków, któ­rzy w cza­sie woj­ny wyko­ny­wa­li roz­ka­zy Hitle­ra, to jest mi napraw­dę przy­kro z tego powo­du. W żad­nym wypad­ku nie bro­nię nazi­stów. Ale prze­cież to, co się sta­ło, już się nie odsta­nie. Wie­lu z tych ludzi (być może) robi­ła po pro­stu to, co musia­ła, żeby same­mu nie tra­fić do obo­zu, a inni (znów być może) żału­ją tego, co robi­li w cza­sie woj­ny. W fil­mie było to wyja­śnio­ne w taki spo­sób, że Żydzi po pierw­sze boją się, że wspo­mnia­ni nazi­ści mogą jesz­cze komuś zatruć umysł swo­ją ide­olo­gią. A po dru­gie, że robią to wszyst­ko, by pomścić tych, któ­rzy zosta­li zabi­ci. Jed­nak mi takie rozu­mo­wa­nie wyda­je mi się dość śmiesz­ne, bo kil­ku moich pra­dziad­ków też zgi­nę­ło z rąk Niem­ców, ale ja nie mam zamia­ru mścić się z tego powodu.

Co cie­ka­wie – fil­mo­wy agent Mosa­du też zaczy­na mieć wąt­pli­wo­ści. Dla­cze­go ma zabić jakie­goś trzę­są­ce­go się sta­rusz­ka, któ­ry i tak jest już jed­ną nogą w gro­bie? Odpo­wiedź jego prze­ło­żo­nych jest bar­dzo pro­sta: „bo tak trzeba”.

Błędne koło

Miesz­ka­ją­cy w Izra­elu Żydzi nie­na­wi­dzą Ara­bów za zama­chy ter­ro­ry­stycz­ne. Ara­bo­wie nie­na­wi­dzą Żydów za dzia­ła­nia odwe­to­we. W wyni­ku ata­ków ter­ro­ry­stycz­nych powsta­ją dzia­ła­nia odwe­to­we, a w ich wyni­ku – kolej­ne ata­ki ter­ro­ry­stycz­ne. I żad­na ze stron nie chce ani iść na ustęp­stwa, zawie­sić bro­ni i podać dru­giej stro­nie ręki. Zasta­na­wiam się, czy tam ktoś w ogó­le jesz­cze pamię­ta, kto, kie­dy i dla­cze­go roz­po­czął ten konflikt.

Żydzi nigdy nie zro­zu­mie­ją Ara­bów – a Ara­bo­wie, Żydów. Z kolei my, Euro­pej­czy­cy, choć będzie­my pró­bo­wać, nie zro­zu­mie­my ani jed­nych, ani drugich.

Napi­sa­łam na począt­ku, że miesz­kań­cy Izra­ela pod­cho­dzą do zama­chów ter­ro­ry­stycz­nych podob­nie jak my do wypad­ków samo­cho­do­wych. Myśla­łam nad tym, gdy wra­ca­łam z Zako­pa­ne­go do Kra­ko­wa. Kie­dy mija­łam po dro­dze wypa­dek, i gdy patrzy­łam jak stra­ża­cy przy­kry­wa­ją folią dwa mar­twe cia­ła. Zasta­na­wia­łam się wte­dy, czy tak samo to wyglą­da, gdy w Izra­elu wybuch­nie bom­ba. I doszłam do wnio­sku, że jed­nak nie. Bo wypad­ki samo­cho­do­we powsta­ją w wyni­ku ludz­kie­go błę­du lub głu­po­ty, a nie z powo­du nie­na­wi­ści do dru­gie­go człowieka.

źró­dło gra­fi­ki ilu­stru­ją­cej wpis: Past Posters

Wpis pocho­dzi z poprzed­niej wer­sji blo­ga. Został zre­da­go­wa­ny i nie­znacz­nie zmodyfikowany.

Ory­gi­nal­ny tekst możesz prze­czy­tać w ser­wi­sie Live­Jo­ur­nal.